Gnijące od dekady zwłoki zwierząt w opolskim ZOO i dyrekcja, która 'o niczym nie wiedziała'. To nie jest zwykły skandal. To publiczne przyznanie się do rażącego niedbalstwa i upadku standardów. Kto ponosi odpowiedzialność za ten horror i dlaczego dymisja to jedyne wyjście?
Spis treści
Być może niektórzy z was słyszeli o bulwersującej sprawie opolskiego ZOO, gdzie w wyniku awarii chłodni wykryto nieewidencjonowane i rozkładające się od dekady zwłoki zwierząt. Takie informacje budzą grozę. Jednak jeszcze bardziej niepokojąca jest publiczna próba zrzucenia z siebie odpowiedzialności przez obecną dyrektor placówki, Aleksandrę Czechowską, która stwierdziła, że “nie może odpowiadać za poprzedniego dyrektora”. Dziwi mnie także łatwość, z jaką dziennikarze relacjonują fakty, zamiast ustalić, kto realnie za to odpowiada. Taka deklaracja to nie tylko wyraz fundamentalnego niezrozumienia zasad odpowiedzialności w spółkach, ale przede wszystkim publiczne przyznanie się do rażącego niedbalstwa, które powinno skutkować natychmiastową dymisją, a być może i zarzutami prokuratorskimi.
Bałagan w spółkach samorządowych - kto za co odpowiada?
Chciałbym, abyśmy przeanalizowali ten przypadek, ponieważ pokazuje on coś, co jest dosyć charakterystyczne dla wielu spółek samorządowych. Argumentacja obecnej dyrekcji opiera się na prostym, lecz wadliwym logicznie założeniu: “nie wiedziałam, bo jestem tu od niedawna”. Jest to argument odnoszący się do niewiedzy. To linia obrony nie do przyjęcia. Ogród Zoologiczny w Opolu nie jest bliżej nieokreślonym folwarkiem, lecz funkcjonuje w formie prawnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, której jedynym udziałowcem jest Gmina Opole. Funkcję Zgromadzenia Wspólników, a więc najwyższego organu właścicielskiego, sprawuje Prezydent Miasta Opola, Arkadiusz Wiśniewski. I bardzo łatwo jest ustalić zakresy odpowiedzialności.
Objęcie stanowiska prezesa zarządu w takiej spółce – a taką funkcję pełni dyrektor zoo – to akt przejęcia pełnej odpowiedzialności za całość jej spraw, w tym za majątek, zgodnie z art. 208 § 2 Kodeksu spółek handlowych. Nie można wybierać sobie, za co się odpowiada. Mówimy tutaj o inwentaryzacjach, protokołach, a nawet audytach otwarcia. Odpowiedzialność zarządcza jest ciągła. Jeśli ktoś przejmuje spółkę i mówi, że nie wie, co się w niej dzieje, to tylko świadczy o nim. Mówiąc szczerze, takie deklaracje są kontrowersyjne w swej głębokiej pogardzie dla ładu, wspieranej przez ignorancję i bierność dziennikarzy. Powtórzmy to jeszcze raz: Podstawowym obowiązkiem każdego nowego menedżera, a w szczególności dyrektora jednostki zarządzającej majątkiem publicznym, jest przeprowadzenie bilansu otwarcia i dogłębnej inwentaryzacji stanu faktycznego. Twierdzenie, że nie wiedziało się o zawartości chłodni przez kilka miesięcy, jest publicznym przyznaniem się do zaniechania tego obowiązku.
Argument, że Aleksandra Czechowska jako wcześniejszy wicedyrektor ds. administracyjnych mogła nie mieć tej wiedzy, jedynie pogarsza ocenę sytuacji – świadczyłoby to o całkowicie patologicznym systemie przepływu informacji wewnątrz spółki, za który zarząd również ponosi pełną odpowiedzialność.
Podwójny obowiązek inwentaryzacji
Kluczowa w tej sprawie jest kwestia inwentaryzacji. Zgodnie z analizą prawną, na dyrekcji zoo ciążył podwójny, równoległy obowiązek ewidencyjny:
- Inwentaryzacja Dobrostanowa: Zgodnie z § 13 rozporządzenia Ministra Środowiska ws. ogrodów zoologicznych, zoo jest bezwzględnie obowiązane do prowadzenia indywidualnego rejestru zwierząt. Rejestr ten musi zawierać m.in. “datę i przyczynę zgonu lub przekazania zwierzęcia z ogrodu”. Jest to warunek legalnego funkcjonowania placówki.
 - Inwentaryzacja Księgowa: Jako spółka z o.o., zoo podlega Ustawie o rachunkowości. Zwierzęta klasyfikowane są jako składniki aktywów (rzeczowy majątek obrotowy). Ich śmierć to zdarzenie gospodarcze, które musi być udokumentowane i odzwierciedlone w księgach spółki poprzez zdjęcie danego składnika majątku ze stanu.
 
Pojawiające się w mediach tłumaczenia, jakoby zwłoki przechowywano w celach badawczych lub dla ochrony przed czarnym rynkiem, brzmią jak nieudolna próba kontroli kryzysu. Nawet jeśli takie były pierwotne intencje, dekada braku jakiejkolwiek ewidencji i dokumentacji dla tych “badań” zamienia je w zwykłe składowanie odpadów, co jest niedopuszczalne.
Niewiedza o śmierci zwierząt i ich wieloletnim składowaniu świadczy o załamaniu się nie jednego, ale dwóch odrębnych, obligatoryjnych systemów kontroli. Jest to jaskrawy dowód na fundamentalny brak nadzoru zarządczego. Powiedzmy to sobie wprost: dyrektorka przyznała się do tego, że nie realizowała obowiązku i nie wie, co się dzieje w jednostce, jaką zarządza. To samo dotyczyło jej poprzedników. Świadczy to nie tylko źle o kadrze nadzorczej, ale także o samorządowcach i instytucjach odpowiedzialnych za kontrolę.
Rażące niedbalstwo i potencjalna odpowiedzialność karna
Wystarczy spojrzeć w Kodeks spółek handlowych, który w art. 293 § 2 wymaga od członka zarządu „staranności wynikającej z zawodowego charakteru swojej działalności”. Jest to podwyższony miernik, który w przypadku dyrektora zoo obejmuje specjalistyczną wiedzę i standardy dotyczące opieki nad zwierzętami. Publiczne przyznanie się do niewiedzy o stanie kluczowych aktywów spółki – a za takie bez wątpienia należy uznać zwierzęta – jest sprzeczne z tym standardem i w mojej ocenie nosi wszelkie znamiona rażącego niedbalstwa.
Podpisywanie jakichkolwiek dokumentów inwentaryzacyjnych lub sprawozdań finansowych w takiej sytuacji rodzi dalsze, poważne konsekwencje. Poświadczanie nieprawdy w dokumentach co do okoliczności mającej znaczenie prawne, zwłaszcza przez osobę pełniącą funkcję w jednostce samorządu terytorialnego, jest czynem zagrożonym odpowiedzialnością karną, o czym stanowi m.in. art. 271 Kodeksu karnego.
Co więcej, sprawa nosi znamiona czynu opisanego w art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt, który dotyczy znęcania się nad zwierzętami, co może przybrać formę zaniechania i skutkować karą do 3 lat pozbawienia wolności, co powinno stać się przedmiotem wnikliwego śledztwa prokuratury. Raport wskazuje również na odpowiedzialność cywilną wobec spółki (zgodnie z art. 293 § 1 KSH) za szkodę wyrządzoną przez zaniechanie.
Wnioski: Konieczna natychmiastowa dymisja i kontrola
Deklaracja dyrektor opolskiego zoo nie jest okolicznością łagodzącą. Jest to, w świetle prawa i standardów zarządczych, samoooskarżenie. To dowód na porażkę systemu i upadek jakości, za który ponosi ona pełną odpowiedzialność od dnia objęcia stanowiska. Tolerowanie na stanowisku dyrektora osoby, która publicznie przyznaje się do tak fundamentalnej niewiedzy o stanie powierzonej jej spółki, podważa zaufanie do instytucji publicznych i organu nadzorczego, którym jest Prezydent Miasta Opola.
Co na to Sanepid?
Czy realizuje on jakiekolwiek działania kontrolne, czy sporządzane są protokoły z tych kontroli? Czy prokuratura nie powinna sprawdzić, czy w dokumentacji poświadczono nieprawdę? Warto też postawić pytanie, czy ktoś z Sanepidu, na podstawie doniesień prasowych, przeprowadził kontrolę tych rażących naruszeń. Są to, moim zdaniem, pytania retoryczne, które obnażają szerszą zapaść instytucjonalną.
Nie jest to sprawa do zamiatania pod dywan. To sprawa honoru, kompetencji i odpowiedzialności za majątek publiczny. Reakcja może być tylko jedna: natychmiastowa dymisja i dogłębna kontrola całej placówki.





