Dlaczego gotówka i taktyczne gadżety nie uratują cię w czasie kryzysu? Obalam mity prepingu i proponuję strategię paździerza, czyli jak przetrwać, nie rzucając się w oczy.
Spis treści
W filmie “Kevin sam w Nowym Jorku” tytułowy bohater przez pomyłkę nie poleciał z rodziną na Florydę. Zamiast tego wylądował w wielkim mieście z saszetką ojca, w której oprócz kart kredytowych i gotówki były baterie. Pierwszy zakup w sklepie z zabawkami to scyzoryk, mydło i mapa Nowego Jorku. Później w chińskiej dzielnicy pakuje fajerwerki do plecaka. Archetyp preppera, wszystko mu się przyda w walce ze złoczyńcami.
Kevin zdaje się być dla wielu tak zwanych boomer-preppersów — czyli ludzi pozycjonujących się jako specjaliści od przygotowania dla osób 40+ — wzorem osoby, która sobie poradzi. Jak inaczej rozumieć, że celebryta prepingu miejskiego radzi posiadanie gotówki na czas kryzysu, za którą spokojnie będziemy mogli coś kupić? W ogóle to zaleca minimum pięć tysięcy złotych, a nawet więcej.
Pięć tysięcy złotych, czyli papier toaletowy premium
Ta rekomendacja delikatnie rzecz mówiąc nie wytrzymuje konfrontacji z moimi doświadczeniami. Powódź 1997, COVID — pieniądze nie były nic warte. Pamiętam jak z banku nie można było wypłacić dolarów, franków, euro, za które i tak niewiele dałoby się kupić, bo ceny wzrosły dziesięciokrotnie, a czasem dwudziestokrotnie. Puste półki, proszę państwa. Mam więc bardziej wydajne pomysły na papier toaletowy niż noszenie małych papierków, które będą zwracać uwagę. Może to poprawiać humor tak jak posiadanie tysiąca rolek papieru toaletowego, ale nijak nie pomoże w przetrwaniu.
Oczywiście polecam trzymać trochę gotówki na wypadek jakby bankomaty nie działały dwa-trzy dni. Rzeczywiście może być przydatna do zatankowania auta. Aczkolwiek jeśli wybuchnie poważny kryzys, zapewniam — auta nie zatankujesz. Największą głupotą będzie pakować się do samochodu i jechać poza dom z oszczędnościami życia.
Flaszka załatwi więcej niż MasterCard
Najlepszą walutą z doświadczenia naszych dziadków jest wódka, czekolada, rajstopy, ciepłe ciuchy, kawa, jedzenie, środki medyczne. Dlatego zamiast chomikować idiotyczne gadżety polecam trzymać kilka litrów czystej, za którą załatwisz więcej niż za tysiąc złotych. Polska to kraj alkusów i oczywiście posiadanie takiej ilości alkoholu jest możliwe tylko wtedy, gdy nie zaliczasz się do tej elity. Powtórzę jeszcze raz — alkohol w Polsce to będzie najlepsza waluta w czasach kryzysu. Alkusy na głodzie dadzą wszystko za flaszkę.
Wiatrówki na ptaki, czyli przemysł strachu
Być może specjaliści od prepingu mają inny cel — przetransferowanie tych środków przez sklepy, w których sprzedają must-have produkty. Biznes oparty na strachu to miliardowe dochody. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy wejść na pierwszy lepszy portal horyzontalny, aby zobaczyć setki artykułów o tym jak rozpoznać pierwsze objawy raka. Strach przed kryzysem finansowym, ociepleniem klimatu, wojną, blackoutem — stopniowany jest tak, aby każda osoba z odpowiednią dla siebie wytrzymałością znalazła dedykowaną niszę. Wystarczy nożyk z narzędziami EDC, abyś poczuł się przygotowany. Nawet jeśli służy ci tylko do otwierania paczek od kuriera.
Pamiętam jak kilka lat temu znajomy zajmujący się marketingiem w firmie importującej sprzęt biwakowo-wojskowy opowiadał, że w czasach ptasiej grypy, gdy wiatrówki były promowane w Tele Mango, pijani Polacy dzwonili do sprzedawców i zamawiali wiatrówki… na ptaki. Ta śmieszna strategia karalucha eskalująca strach i dająca pseudoporady to efekt biznesu prepingu, jaki pompuje teraz dziwne pomysły.

Plecak kosmicznych technologii
Kolejny element to plecak. Wydaje mi się, że większość Polaków to nie są górołazy i nie posiadają plecaków większych niż dwadzieścia, maksymalnie dwadzieścia pięć litrów. Sam posiadam trzy takie plecaki oraz jeden trzydziestolitrowy w góry. Jeden z leśnych dziadków, który przedstawia się jako specjalista od zarządzania kryzysowego, wojskowy i osoba prezentująca plecaki ucieczkowe — aczkolwiek swojego nie ujawnia, bo jest super tajny i zawiera kosmiczne technologie — z rozbrajającą szczerością przyznaje, że w wojsku zrobili badania w ramach opracowywania dokumentów obrony cywilnej i plecak ucieczkowy powinien mieć czterdzieści do pięćdziesięciu litrów.
Tak, to prawda. Jeśli miałbym spakować wszystkie potrzebne bambetle biwakowe do przetrwania, potrzebowałbym ogromnego plecaka oraz możliwości noszenia kilogramów, które zapewne po dwóch godzinach spowodowałyby złamanie mnie jako człowieka. Mam zatem inną radę niż wujka dobra rada z telewizji czy YouTube.
Sześć kilo prawdy
Piszę to jako osoba wygodna, która nie ma nic wspólnego z obozami przetrwania. Kilka razy chadzałem strumieniami bez mapy, nocą po lesie, czy w górach w deszczu całą noc z kolegą paliłem ognisko. Pod namiot jeżdżę dzisiaj jak markiz na dachu auta, bo spanie w mokrym namiocie na ziemi nie jest na moje zdrowie. Byłem na szkoleniu wojskowym “W gotowości”, gdzie dowódca jednostki wręczając dyplomy — jak podchodziły kolejne osoby — wymieniał ku rozbawieniu wszystkich markowe ciuchy, w jakie byli ubrani uczestnicy. Jedna osoba miała nawet kamizelkę taktyczną z przyczepionymi gadżetami.
Jeśli cię zainteresowałem, mam radę. Włóż sześć kilogramów do plecaka i zrób dziesięć kilometrów. Zobacz jak sobie dajesz radę. Ustal ile kilogramów jesteś w stanie unieść — wtedy dopiero zacznij szykować to, co potrzebujesz do przetrwania. Każdy specjalista od prepingu powie ci, że w przetrwaniu liczy się jak w przyrodzie zachowanie życia przy minimalnym wydatku energetycznym. Zapewne będzie to wielki szok dla większości ludzi, bo w sytuacji kryzysowej nie będzie działał Uber, Netflix, GPS albo GSM.
Siedemdziesiąt dwie godziny to żart
Zbieranie zapasów na siedemdziesiąt dwie godziny to podręcznikowe banały. W czasach COVID byłem tylko dlatego gotowy, że jako osoba leniwa posiadam zapas na miesiąc albo dwa. Każdy poważny specjalista powie ci, że Polska jako kraj w przypadku poważnego kryzysu — na przykład ataku cybernetycznego sabotującego infrastrukturę — będzie się podnosić dłużej niż trzy dni. Dlatego polecam zorientować się gdzie są podziemne ujęcia wody. W mojej okolicy są trzy ujęcia wody źródlanej oraz wiele ujęć wody technicznej.
Futra za chleb - ucz się historii
Kiedyś oglądałem dokument o getcie w Łodzi. Były tam historie Żydów z krajów Beneluksu, którzy pochodzili z bogatych elit bankierów i przemysłowców. Przyjeżdżali w futrach, drogich ubraniach i przez cwaniaków byli nagabywani do wymiany ciuchów na jedzenie. Oczywiście stwierdzali, że po co im futra w getcie, więc futra były wymieniane na chleb. Ci ludzie jako pierwsi umierali, bo ciepłe ubrania są podstawą przetrwania.
Dlatego polecam posiadać dobre, nie zabawkowe buty trekkingowe łatwe do suszenia i ciepłe, do tego zestaw prawdziwych skarpet oraz ubrania. I tutaj piszę o tym tylko dlatego, że wielki przemysł prepingu pompuje sprzedaż ciuchów wojskowych albo paramilitarnych. Idę o zakład, że przy -10 stopniach noc przetrwałaby osoba dobrze ubrana bez plecaka niż osoba z plecakiem wypełnionym gadżetami. Pomijam, że większość poradników czy gadżeciarzy radzących posiadanie lifestraw nie analizuje skąd wziąć wodę przy -10 zapewne z uber eats?
Paździerz kontra taktyczny klaun
Każda sensowna strategia przetrwania w czasie kryzysu to strategia graymana, czyli niezwracania na siebie uwagi. Zresztą strategia niegroźnej osoby to najlepsza strategia biznesowo-urzędniczo jaka wielokrotnie dała mi doskonałe efekty. Kto dużo gada i pręży muskuły? Totalny leszcz i bajkopisarz. Konkretni ludzie zabierają się do roboty. Wracając zatem do meritum, jeśli jesteś szarym człowiekiem z problemami takimi jak inni (brak jedzenia, zdobywanie informacji), to możesz po pierwsze socjalizować się, zdobywać informacje, współuczestniczyć w społeczności i jednocześnie zdobywać zaufanie jako swój. Czasy kryzysu to nie czasy dla narcyzów ubranych jak na odpust, którzy jedną ręką zamawiają jedzenie przez ubera a drugą poprawiają kurtkę sprawdzając czy dobrze wyglądają.
Sprawa jest dosyć prosta. Jeśli będziesz ubrany jak choinka taktyczna w ciuchy ze sklepu karalucho-militarnego, a na plecach będziesz miał saperkę z linami, to jakbyś miał na czole napis: OKRADNIJ-MNIE. Będziesz zwracał na siebie uwagę. W czasach kryzysu, gdy ludzie walczą o zasoby, strategia niezwracania na siebie uwagi to podstawa. Ciuchy dalekie od militarnych, czyli mało rzucające się w oczy… Jednak w dobie social mediów bycie gray manem to jest strategia mało atrakcyjna. Zostań paździerzem ze mną. To przetrwasz. Klauny jako pierwsze zostaną zmielone. Tak było zawsze.
Śmieszą mnie też wypowiedzi Bartosiaka i Budzisza ze Strategy&Future, którzy obśmiewają obecne szkolenia wGotowości jako paździerz. Podzielam pogląd, że sytuacja Polski jest nie najlepsza. Ale taki mamy klimat i takie elity. Budowanie pozycji na byciu anty-elitą niczego wartościowego tu i teraz nie zmieni. Nie chcę nikogo obrażać, ale ci panowie nie prezentują się jako komando foki i w przeintelektualizowanej debacie są bardzo mocni z poziomu kanapy czy pokoju intelektualisty wypełnionego po brzegi ego. Zapraszam do lasu, tam pokażecie ile jesteście warci gdy nikt na was nie patrzy i nie przelewa wypłaty na patronite.
W kontekście naszych bohaterów kanapowych, którzy nie wyglądają na okazy zdrowia i Rambo, to widzę też tatusiów, którzy z niedostatku testosteronu i potencji prawdopodobnie kompensują sobie braki przez LARP (live action role playing) paramilitarnymi przebierankami i udawaniem wojska. Paździerzowi chłopcy są często przebrani w taktyczne fatałaszki. A to właśnie w czasach kryzysu może spowodować, że jeśli nie jesteś w stanie zidentyfikować się jako wojskowy swój albo przeciwnik, zostaniesz po prostu uznany za podejrzanego, szpiega, sabotażystę, a w najgorszym scenariuszu po prostu odstrzelony. Oczywiście na instagramie te zasady nie działają dlatego mamy obecnie festiwal głupoty i debilizmu. Z perspektywy drona uciekająca osoba w ciuchach maskujących nie ma napisu ‘cywil’. Intelekt też nie ma za wiele do gadania, chociaż to właśnie bycie paździerzem może zdecydować o to czy jesteś celem. Osobiście przyjmuję strategię graymena paździerza.
Rolki z apokalipsy vs historie ocalonych
Czytając przekazy i książki na temat oblężenia w Sarajewie, uderza kilka rzeczy. Po pierwsze brak kawy (polecam każdemu wypicie bałkańskiej kawy w Sarajewie), a zamiast tego picie palonego zboża. Mieszkańcy narzekali, że samoloty NATO zrzucały tony mydła, ale nie potrzebne rzeczy. Po drugie, wysoki poziom śmiertelności od szrapneli. Odłamki wielkości szpilki, które wpadając przez okno wbijały się w mózg. Plecak ucieczkowy czy gadżety EDC nijak ci nie pomogą, jeśli nie nauczysz się w porę rzucać na ziemię.
Nie musimy sięgać do Sarajewa, bo gdy przypomnę sobie słynną powódź z Wrocławia w 1997 roku, gdy w piątek wieczorem, na kilka godzin przed sobotnią falą kulminacyjną, brzegi niebezpiecznej rzeki były oblegane jak na festynie przez grillujących, podpitych ludzi, którzy robili zdjęcia. To mówi wszystko o podejściu. Dlatego śmiem twierdzić, że w dobie social mediów pierwsze godziny podobnego kryzysu, ale na przykład o charakterze wojennym, będą wyglądały równie kuriozalnie. Każdy będzie chciał mieć tę idealną rolkę, żeby pokazać, że to on jest bohaterem i najlepszym tatą. Powiedzmy sobie wprost. Sporo ludzi zamiast słuchać poradników, będzie kręciło rolki na social media. To oczywiście scenariusz na katastrofę.
Ilu ludzi wzięło te swoje wypieszczone plecaki ucieczkowe jadąc na wigilię rodzinną do innego miasta? Nie zrobiliście tego, bo to mały obciach, prawda narcystyczni paranoicy? Pytanie retoryczne. Przecież gdy pompuje się lęki w celu marketingowym rozsądek nie ma znaczenia. Ciężko się też przyznać, że kupujesz płyn na porost włosów pomimo, że masz czuprynę. Spokojnie nikt was nie będzie rozliczał w niszowym medium. Liczy się tylko twoje dobre samopoczucie, tak jak dziesięć certyfikatów z pseudo kursów albo 100 książek na półce których nigdy nie przeczytasz, tak samo ten plecak ma dać ci poczucie pseudobezpieczeństwa… Przemysł strachu wymyśli nowy lęk, a rynek dostarczy ci nowe produkty. Rak, kosmici, mikroplastik, chemia w żywności a może nawet cykliści-ekolodzy ingerujący w twoją strefę komfortu. Strefę, którą rynek bardzo chętnie zagospodaruje. I zaspokoi. Musisz mieć tylko przygotowaną gotówkę.
Pisząc dzisiejszy artykuł obejrzałem kilka filmów, łącznie kilkanaście godzin materiałów polskich celebrytów preppingu oraz dziadków pozycjonujących się na ludzi z wiedzą odpowiednią na czasy kryzysu. Jako autor tego tekstu jestem totalnym amatorem, który nie realizuje szkoleń, nie ma ambicji do zarabiania ani bycia autorytetem w dziedzinie przetrwania. Jako totalny laik bazując na moich doświadczeniach chciałem po prostu zwrócić uwagę na delikatnie nieścisłości logiczne i głupoty jakie się obecnie pompuje. Moim zdaniem w celach sprzedażowych. A akurat na tym ostatnim, czyli marketingu znam się bardzo dobrze.
