Rowerowi vs Samochodowi: O mechanizmach polaryzacji społecznej w Polsce
Maciej Lesiak
- 8 minut czytania - 1564 słówSpis treści
Żyjemy w ciekawych czasach, gdy teorie spiskowe kwitną jak nigdy dotąd, a nasz kraj jest szczególnie żyznym gruntem. Co mnie najbardziej interesuje, to fakt, iż nie są one domeną tylko “kościółkowych patriotów”. Paradoksalnie, równie smakowite kąski znajdziemy wśród tych, którzy mienią się progresywnymi, obdarzonymi krytycznym myśleniem i otwartymi na inne poglądy. Idealnym przykładem jest tu sączona przez środowisko Platformy Obywatelskiej teza o tym, że akolici PiS po przegranych wyborach sfałszują wynik lub zablokują przekazanie władzy. Brzmi znajomo? To niemal lustrzane odbicie narracji MAGA o “skradzionych wyborach”.
Meta-narracje i polaryzacja: subtelna sztuka trzymania za mordę
Ale prawdziwa maestria tkwi w meta-teoriach. Z jednej strony mamy przekonanie, że PiS to projekt zaplanowany w Jasieniewie albo wręcz na Kremlu. Z drugiej, równie ugruntowana wiara, że środowiska liberalne w Polsce to dzieło Sorosa, a Donald Tusk jest niemieckim agentem. Często słyszałem ostatnio jak ktoś pod nosem mówi, że to wszystko to dzieło Sorosa.
Cel tych wszystkich opowieści, mitów strukturujących chaotyczny świat jest jeden: utrzymać elektorat w ryzach i spolaryzować społeczeństwo do tego stopnia, by jakakolwiek rzeczowa dyskusja stała się niemożliwa. To klasyczny mechanizm kontroli, który odwraca uwagę od realnych problemów.
Gdy tylko na horyzoncie pojawia się cień normalności, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyciągane są tematy zastępcze: wojna, aborcja, LGBT, szpiedzy czy jakikolwiek inny dyżurny straszak albo afera. Tymczasem wszystkim umyka, że żyjemy w kraju z dykty. O wiele wygodniej jest emocjonować się ideologicznymi wojenkami niż zająć się realnymi problemami, takimi jak mafia śmieciowa czy patologia deweloperska, które bez przeszkód niszczą albo rozkradają nasze wspólne dobro. Rozlewający się chaos urbanistyczny naznaczy nasze okolice na pokolenia. I ten lejący się beton to nie spisek lewaków, Jaseniewa czy Sorosa…
Rowerowi vs Samochodowi - jak ustawia się polaryzację na poziomie miejskim
Popatrzmy na poziom najbardziej elementarny, na lokalne problemy.
Na poziomie lokalnym ten mechanizm doskonale ilustruje nieustanne podsycanie konfliktu “samochodziarze kontra rowerzyści”. Obserwując od kilku lat miejski aktywizm wysnuwam tezę, że to specjalna strategia. Zobaczcie problemy złego zarządzania miasta rozładowuje się zrobieniem drogi dojazdowej albo zjazdem rowerowym, czy ścieżką.
Tak, i powstanie ta wymarzona ścieżka rowerowa, żebyś mógł wyjechać ze swojego patoosiedla do swojej korporacji. A tymczasem miasto zostanie zabudowane pod korek deweloperskimi molochami. Gdy pojawią się protesty, temat zostanie odpowiednio pokierowany, żeby znów rzucić rowerzystom jakiś ochłap, a samochodowcom może zamiast dziurawej drogi polnej, z litości, drogę utwardzoną? I tak to się kręci.
Popatrzcie, sami rowerzyści często dokładają swoją cegiełkę, stając się chłopcami do bicia. Zamiast rzeczowo punktować chaos urbanistyczny, tupią nogą, żądając absurdalnych rozwiązań, takich jak zjazd rowerowy czy zamknięta ulica. To jak przykładanie plastra na otwartą, śmiertelną ranę w chaosie urbanistycznym. W ten sposób bardzo łatwo ośmieszyć ich, zrobić z nich narzędzie w grze, która ma odwrócić uwagę od prawdziwych decydentów i ich zaniedbań. Finalnie dostaną ten zjazd, ale przeciągnie się trochę temat, żeby pokazać dobrą wolę Pana, miasta, czy dewelopera budującego chodnik.
Wydaje mi się, że “Samochodowi” nie dostrzegają, że efekt korków, braku miejsc do parkowania, to nie jest spisek ekologów, lewaków, tylko złe zarządzanie miastem, złe planowanie urbanistyczne. Robienie osiedli, gdzie deweloperzy przy zgodzie miasta wciskają nowe osiedla zwiększając kilkukrotnie ilość mieszkańców. Nie przewiduje tego infrastruktura ani istniejące obiekty użyteczności publicznej.
W Łodzi mamy taki profil na Facebooku, który często jest cytowany przez TVN24 i inne media, to prawicowy ŁÓDŹ ZMOTORYZOWANI. Zrobili wielką akcję plakatowania i bannerów przeciwko Zdanowskiej. Jednak ich profil przepełniony treściami generowanymi przez AI o historyjkach na rowerowych-świrów, czy pisanie o pomysłach ekologów to jest właśnie to o co chodzi w tej całej grze pozorów. Chodzi o to, aby rowerowi i samochodowi okładali się w social mediach. Aby normalsi klikali polubienia. Łódź Zmotoryzowani zupełnie nie szkodzi układowi, ale jest doskonałym elementem w układance polaryzacji.
Budżet obywatelski jako rozładowanie napięcia
Kiedy robi się naprawdę źle, idealnym narzędziem staje się budżet obywatelski. Rzuca się trochę pieniędzy i mówi ludziom: “Proszę, oto macie środki, które możecie w sposób demokratyczny rozdysponować. Oczywiście, zanim dopuścimy projekty, przejdą one moderację, a później głosowanie”. Nie zrobiliśmy wam przystanku autobusowego przy szkole przez 20 lat? To teraz, żeby nauczyć was demokracji i zarządzania pieniędzmi (my to robimy w pocie czoła, słuchajcie!), macie niepowtarzalną możliwość oddać głos.
Ci, którzy krytykują budżety obywatelskie, rzekomo nie rozumieją idei partycypacji społecznej we współrządzeniu miastem. A prawda jest taka, że to narzędzie ma przede wszystkim rozładować napięcie i zająć buzujące głowy dylematami: czy wybrać zjazd rowerowy, tablicę ogłoszeń dla mieszkańców, czy może wiatę przystanku autobusowego, której nie było przez dekady.
Czego realnie boją się deweloperzy i lokalni politycy?
Boją się połączenia protestów i pokazania ich nieudolności. Dlatego gazetkami władzy (to są te media zarządzane przez samorządy w których pompuje się fikcję o doskonałych efektach ich zarządzania nie mówiąc o tym, że jest tam nachalna reklama deweloperki) stają się kluczowym narzędziem manipulacji.
Jak informuje Watchdog Polska, już w 2018 roku ponad 832 gminy w Polsce prowadziły własne gazety. To nie są neutralne biuletyny informacyjne, a narzędzia propagandowe, które “budowały pozytywny obraz sytuacji gminy i roli, jaką odgrywają w niej władze samorządowe”. Osoby uczestniczące w szkoleniach Watchdogów o jawności informacji dla samorządowców mogły zobaczyć konkretne przykłady - w większości takich gazet brakowało trudnych tematów, a opozycja miała głos niemal wyłącznie w jednej na 67 przeanalizowanych publikacji.
Co więcej, praktyka ta może być niezgodna z prawem. Jak wskazuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka w petycji do Rzecznika Praw Obywatelskich, samorządy mogą prowadzić jedynie “działalność doradczą, promocyjną, edukacyjną i wydawniczą na rzecz samorządu terytorialnego” - nigdzie w prawie nie ma mowy o wydawaniu prasy. Jednak w praktyce granica między dopuszczalnym informatorem a zabronioną gazetą jest często świadomie zacierana.
Te gazety to nie tylko problem konkurencyjny dla niezależnych mediów lokalnych. To potężne narzędzie kontroli narracji, które pozwala władzy kształtować lokalną rzeczywistość według własnego scenariusza.
Fragmentacja i kontrola, czy możesz wyjść poza algorytm?
Współczesne społeczeństwo żyje w dziwnej iluzji wolności. Mamy “wolność od” - od znudzenia (Netflix, TikTok), od samotności (social media), od niewiedzy (Google)… ale czy rzeczywiście mamy “wolność do”? Wolność do realnego wpływu na miasto? Do autentycznej partycypacji w decyzjach, które nas dotyczą? Wyjdźcie poza algorytm.
Miejscy aktywiści i organizatorzy protestów mają angażować się w te indywidualne, rozparcelowane ogniska zapalne. Mają poświęcać na to czas, wypalać się, ale broń Boże, nie mogą łączyć tych środowisk, pokazywać wspólnych problemów czy realizować wspólnej agendy. Jeśli tylko pojawi się taki pomysł, natychmiast z tego środowiska triggeruje się osobę radykalnie skrajną, która podpina się pod narrację i powoduje, że z zewnątrz całość sprowadzana jest do absurdu. Popatrzcie na efektywność tych środowisk, niektórzy działają od nastu lat w NGO albo polityce samorządowej i dziwnym trafem miasto dalej się degraduje. Dziwne, prawda?
Ludzie myślą, że władza leży w możliwości wyboru projektu budżetu obywatelskiego, polubienia czegoś w social mediach na profilu aktywistów czy radnych, czy repostowania treści. To ich mały, tani głosik – iluzja “wolności do” działania. Tymczasem prawdziwe decyzje zapadają gdzieś zupełnie indziej, w sposób niezrozumiały dla szarego człowieka.
To nie są teorie spiskowe. To czysty biznes. Feudalizm XXI wieku, gdzie dostęp do rozrywki zastąpił dostęp do prawdziwej kontroli nad naszym środowiskiem życia. Rozpoznanie tych mechanizmów to pierwszy krok do jakiejkolwiek realnej zmiany.
Jakie są limity waszej wytrzymałości na krytykę?
Pytam was tutaj o wasze limity, jak bardzo jesteście wytrzymali, jak daleko jesteście w stanie pójść? Współczesny progresywizm ma swoją specyficzną przypadłość. Hipsterzy siedzący w klubokawiarniach mają swoje limity… prawicowe, liberalne, lewicowe bańki mają swoją percepcję selektywną. Krytyczne myślenie jest w cenie, owszem, ale tylko do pewnego momentu. Nikt nie chce słuchać ani czytać o tym, jak jest naprawdę źle, jeśli uderza to w podstawy jego światopoglądu lub komfortu. Szczególnie jak wprowadził się do domu z kredytem na 30 lat, jego problemy orientują się na dowóz dziecka w korkach do przedszkola czy szkoły oraz dojazd do korporacji.
Dlatego właśnie deweloperzy koegzystujący w doskonałym układzie z samorządowcami (odnoszę się do analizy Patodeweloperka Bartosza Józefiaka), mogą spać spokojnie. Nic się tu nie zmieni, bo głębsza krytyka systemu jest niewygodna dla zbyt wielu. Żeby rozładować złe samopoczucie zróbmy przelew na Ostatnie Pokolenie, wyprowadźmy pieska w schronisku (oczywiście opisując to w social mediach), zrepostujmy jakiś post wyśmiewający ekologów (jeśli śmiejemy się z zielonego ładu i rowerowych).
Prawdziwe decyzje zapadają gdzieś indziej. Wasze abonamenty na rozrywkę i cała kultura samozadowolenia, behawioralne triggerowanie was w social mediach - to wszystko jest tak skrojone, żeby nie dotykać istoty problemu. A może czas na abonament krytycznego myślenia? Boli tylko przez moment. Później oddychasz czystym powietrzem bez swądu pozerstwa i zakłamania. Jak bardzo jesteś wytrzymały?
DISCLAIMER: Ilustracja tekstu
Dzisiejszy obrazek jest autorstwa B, który stworzył to na prośbę aktywistów łódzkich w ramach krytyki miasta eventowego jakim stała się Łódź oraz w ramach protestu przeciwko realizacji festiwalu muzyki elektronicznej Audrioriver w Parku na Zdrowiu, którą to decyzję wydała (według mojej wiedzy i doniesień aktywistów) z naruszeniem planów miejscowych oraz wbrew mieszkańcom.
Oczywiście finalnie Zdanowska wycofała się z decyzji przenosząc festiwal na obrzeża ogłaszając sukces i decyzję jako element wsłuchania się w potrzeby mieszkańców. Jednocześnie trolle lokalnych polityków samorządowych zarzuciły (w postaci profili lokalnych polityków), że to aktywiści wybrali takie lokalizacje (cóż, nie było żadnych konsultacji). Tak się jednak zarządza narracją.
Co jest w kontekście tego obrazka i całej afery problemem, a czego nie ogarnia ulica? To, że miasto pozbyło się wszystkich działek mogących być przestrzeniami na eventy masowe na rzecz deweloperów i chcąc zrealizować ideę miasta eventowego wymyślili sobie wynajem zabytkowego parku miejskiego dla prywatnej firmy z Warszawy na masową imprezę.
Dziękuję za nadesłanie grafiki i pozwolenie na jej opublikowanie. Jak rozumiem autorów jest ona elementem krytyki i tak należy rozpatrywać ten wizualny komentarz do opisanych mechanizmów.
Powiązane tematy
- Ciche procedowanie MPZP: Jak asymetria informacyjna sabotuje konstytucyjne prawo własności
- Dlaczego urzędnicy i politycy przymykają oko na pseudohotele?
- Teorie spiskowe jako narracja obywatelska: analiza felietonów Rafała Górskiego z Instytutu Spraw Obywatelskich
- Scenario of drama: Is Trump implementing a strategy for long-term radicalization of Europe (MEGA)?
- Scenariusz dramatu: czy Trump realizuje strategię długoterminowej radykalizacji Europy (MEGA)?
- Raczek vs Szczygielski: czyli szokująco trafna dyskusja o AI i przyszłości mediów
- Widownia klika, Mateusz Chrobok obśmiewa: YouTube jako fabryka bezmyślnej krytyki AI
- Deweloaktywiści i miejska hipokryzja: jak interesy kształtują urbanistykę na przykładzie Łodzi
Wesprzyj Niezależne Badania

Jeśli uważasz te badania za wartościowe, rozważ wsparcie przez Ko-fi. Twój wkład pomaga utrzymać ten projekt jako wolny od reklam, niezależny zasób.
KAWA ZAMIAST POCISKÓWBezpośrednie wsparcie oznacza więcej badań, lepszą treść i brak reklam.