Wiele osób rozmawiając na czacie AI w trybie incognito myśli, że ich rozmowy rzeczywiscie zostaną zapomniane, że nie zostanie po tym żaden ślad. Problem w tym, że ślad zostaje...
Coraz więcej ludzi używa AI do rozmów terapeutycznych, jako spowiednika albo dzielenia się w sprawach fantazji, czy własnych tajemnic. GROK, CHATGPT oferują tryb incognito w czacie pozwalający na odbycie prywatnej rozmowy i nie używanie elementów rozmowy w treningu AI. Zapewniają także o nie zapisywaniu w historii kontekstu oraz nie zapisywanie w historii naszych rozmów na koncie. Teoretycznie zapewnia to 100% anonimowości i zatarcia śladów po zamknięciu okna czatu. Czyli zamykamy okno i robimy wielkie ufff… zostało skasowane, nikt się nie dowie.
Czy aby na pewno?
Jest taki mały problemik, na który niewielu zwraca uwagę(*). AI automatycznie generuje tytuły dla każdej rozmowy, nawet w trybie incognito. Te tytuły lądują w przeglądarce i zostają w historii odwiedzonych stron.
Moim zdaniem to problem, bo jeśli mamy rozmowę incognito, to po co AI ma generować jej kontekstualną nazwę? Jeśli korzystamy z normalnej przeglądarki, to w historii naszych odwiedzin możemy mieć tytuł typu “jak zdradzić męża” albo “mam myśli samobójcze” - bo jeśli o to pytam AI w trybie incognito, to właśnie tak nazwie rozmowę i przekaże ten parametr przeglądarce.
Zakładam, że większość zwykłych ludzi nie korzysta dodatkowo z trybu incognito przeglądarki. Jeśli mają płatne konta AI, to z wygody używają normalnego trybu przeglądarki.
Żeby to przetestować, uruchomiłem kilka rozmów z Grokiem w trybie incognito. Oto co dostałem:

“Znalezienie tajnych danych na pendrivie - Grok”
“Tajne plany ataku: co robić? - Grok”
Tutaj jest sedno sprawy. Ludzie mają płatne konta do AI, więc korzystają z trybu incognito po stronie AI, ale z wygody i niewiedzy nie włączają trybu incognito w przeglądarce. I właśnie wtedy te wygenerowane przez AI tytuły lądują w historii przeglądarki.
To jest dokładnie odwrotność tego, czego oczekujemy od trybu prywatnego. Zamiast minimalizować przetwarzanie danych, AI robi dokładnie odwrotnie - pogłębia analizę, żeby stworzyć “użyteczny” tytuł, który wypycha do przeglądarki. A ta zapisuje go w historii.
Wyobraźcie sobie teraz, że zamiast testów prowadzicie prawdziwe, intymne rozmowy. Jeśli ktoś ma jakieś poufne informacje i analizuje z AI w trybie icognito-czat potencjalnie możliwość co z tym problemem zrobić, a później zamknie okno. To i tak w historii przeglądarki zobaczymy moim zdaniem ślad, który przez kontekstualizację wyszukiwań, a także bardzo informacyjny tytuł może nam dać bardzo dużo wiedzy o tym co dana osoba robiła albo czemu zaprzecza, że robiła.
Słabo, prawda? Kto ma siłę na podwójne incognito i paranoję wymuszającą specjalne procedury, gdy konsumpcja treści i analiza to kwestia 1-3 sekund?
Problem polega na tym, że większość ludzi nie ma pojęcia o tej luce. Kupują abonament, włączają tryb incognito i myślą, że są bezpieczni. A tymczasem zostawiają w przeglądarce ślady, które mogą być bardziej kompromitujące niż treść rozmowy. Szczególnie jeśli nasz ai-konfesjonał jest dysponentem wrażliwej wiedzy.
(*) pomijam paranoików prywatności stanowiących 0,1-0,5% użytkowników internetu